Pielgrzymka śladami św. Brata Alberta

Impulsem do udania się przedstawicieli rejonu krakowskiego Grupy 33 na pielgrzymkowy szlak śladami św. Brata Alberta było przypadające w czerwcu jego wspomnienie. Rozpoczęliśmy w oddalonej zaledwie o 5 km od wschodniej granicy miasta Krakowa Igołomi, miejscowości, w której późniejszy święty – Adam Hilary Bernard Chmielowski herbu Jastrzębiec – przyszedł na świat 20 sierpnia 1845 r., jako pierworodny syn urzędnika znajdującej się tutaj, na granicy Królestwa Kongresowego i Rzeczypospolitej Krakowskiej, rosyjskiej komory celnej. Jej wygląd odtworzony został w znajdującym się w miejscu nieistniejącego już budynku muzeum, nad którym opiekę sprawują siostry albertynki kultywujące pamięć o założycielu ich zgromadzenia.

 

Do najważniejszych eksponatów wystawy należy kopia wpisu z księgi metrykalnej parafii igołomskiej, poświadczająca chrzest przyszłego świętego.

Dzięki życzliwości sióstr weszliśmy na chwilę modlitwy do kaplicy klasztornej, gdzie przechowuje się relikwie św. Brata Alberta i bł. Bernardyny Jabłońskiej – współtwórczyni żeńskiej gałęzi zakonu albertyńskiego – a nad ołtarzem znajduje się obraz kanonizacyjny, namalowany przez siostrę albertynkę Lidię Pawełczak. Oprowadzająca nas siostra Maria opowiedziała nam o tych i pozostałych elementach wyposażenia kaplicy, zwracając przy tym uwagę na szczególną cześć żywioną przez świętego dla Matki Bożej Częstochowskiej, której wizerunki znajdują się we wszystkich kaplicach i kościołach zgromadzenia i którą uważał za prawdziwą założycielkę albertyńskiej wspólnoty.

W Igołomi odwiedziliśmy także kościół parafialny pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, gdzie znajduje się chrzcielnica, w której ochrzczony został przyszły święty.

 

Następnie udaliśmy się do Opactwa Cystersów w Mogile. To tutaj, u stóp łaskami słynącego wizerunku Chrystusa Ukrzyżowanego, sześcioletni Adam Chmielowski, przyniesiony w ciężkim stanie przez matkę, Józefę z Borzysławskich, doznał cudownego uzdrowienia.

Korzystając z okazji, zwiedziliśmy niedawno w Opactwie otwarte Muzeum Cystersów, które przybliża nie tylko dzieje i spuściznę mogilskiego konwentu, lecz także korzenie zachodniego monastycyzmu oraz historię i teraźniejszość zakonu. Z wielką swadą przeprowadził nas przez nie muzealny przewodnik, który chętnie dzielił się swoją szeroką wiedzą, odpowiadając na zadawane pytania. Cenną pamiątkę z czasów niemalże nam współczesnych stanowi pokazywana w pierwszym pomieszczeniu księga pamiątkowa z wpisem dokonanym przez św. Jana Pawła II podczas jego pierwszej wizyty w Polsce w 1979 r. O rytmie modlitwy i pracy mnichów w dawnych wiekach, w tym o cysterskiej gospodarce rolnej, informuje bogaty materiał ikonograficzny, starodruki, przykłady roślin uprawnych oraz historyczne plany i makiety. Patrząc na te ostatnie, nie sposób nie zachwycić się funkcjonalnością, a zarazem szlachetnym pięknem zakonnej architektury. Relikty średniowiecznej myśli inżynieryjno-technicznej czekały na nas w podziemiach w postaci pieca hypokaustycznego oraz przesklepionego koryta sztucznej odnogi rzeczki Dłubni, zasilającej niegdyś klasztorne stawy i napędzającej koło klasztornego młyna. O dorobku w dziedzinie kultury, a także o kształcie sprawowanej w Opactwie Liturgii świadczą powstałe w miejscowym skryptorium iluminowane rękopisy, unikatowy XVII-wieczny druk muzyczny, zawierający polifoniczne utwory o tematyce maryjnej, jak również barokowe paramenty i naczynia liturgiczne. Przemijalność ziemskiej egzystencji dobitnie unaocznił nam pod sam koniec zwiedzania wystawy najbardziej chyba frapujący jej eksponat: czaszka rycerza spod Cecory Stefana Żółtowskiego, dobrodzieja Opactwa, który spędził tu niemalże trzy dekady swego życia.

Zwiedziwszy Muzeum Cystersów, podzieliliśmy się na dwie grupy, aby zgodnie z mniszą dewizą „ora et labora” wstąpić na chwilę modlitwy do cysterskiej bazyliki Podwyższenia Krzyża Św. i do wznoszącego się w bezpośrednim pobliżu drewnianego, XV-wiecznego kościoła św. Bartłomieja.

Pielgrzymkę zakończyliśmy w sanktuarium Ecce Homo przy ul. Woronicza 10, na terenie domu zakonnego sióstr albertynek. Nad ołtarzem głównym, którego mensa mieści doczesne szczątki św. Brata Alberta, znajduje się najważniejszy obraz pędzla Adama Chmielowskiego. Od tego niezwykłego dzieła pochodzi nazwa sanktuarium. Ubiczowany Chrystus przedstawiony został w momencie, gdy Piłat ukazuje Go tłumowi, wypowiadając słowa „Oto Człowiek” (J 19, 5). Czerwony płaszcz opada z Jego ramion, zarysowując na ubiczowanej piersi Zbawiciela kształt serca. Po modlitwie przed relikwiami Św. Brata Alberta oraz bł. Bernardyny Jabłońskiej przeszliśmy do urządzonego w dolnej kondygnacji kościoła muzeum, gdzie siostra Michaela zaprezentowała nam ich biografie i dzieło. Mogliśmy tam obejrzeć, obok fotografii i dokumentów, także pamiątki, między innymi jedną z protez używanych przez św. Brata Alberta oraz przedmioty wydobyte z jego grobu.

 

„Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się być jak chleb, który leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny” – to najbardziej znane słowa św. Brata Alberta. Dlatego relikwiarz, który wierni mogą ucałować w krakowskim sanktuarium Ecce Homo, ma kształt bochenka chleba.


Relacja: Monika, Stanisław

Zdjęcia: Monika, Stanisław