W ostatnią niedzielę sierpnia odbył się drugi tego lata spływ kajakowy Grupy 33.
W ostatnią niedzielę sierpnia odbył się drugi tego lata spływ kajakowy Grupy 33. 25 osób w trzynastu kajakach popłynęło pod czujnym okiem instruktora Przemka w dół rzeki Ruda. Płynęliśmy z Rybnika Stodół do Rud. Po lipcowych doświadczeniach z nurtem wielkich wód Odry tym razem trenowaliśmy manewry pagajami na małej, ale zakręconej i pełnej przeszkód rzece. O zmianie rzeki dowiedzieliśmy się 2 dni wcześniej, gdy okazało się, że w Czechach zostanie spuszczona woda ze zbiornika i Odra może wezbrać nawet do poziomu trzech metrów.
Na niedzielę zapowiadano liczne burze, ale pogoda była wspaniała. Deszcz trochę nas pokropił dopiero pod koniec trasy. Mimo płycizn (Ruda ma około metra poziomu wody) były dwie niegroźne wywrotki. Tym razem nikt nie utopił okularów ani innych przedmiotów. Czasem musieliśmy porządnie się namachać, by odpowiednio ustawić kajak w wąskich bramkach utworzonych z konarów i przepłynąć przez mielizny.
Ruda, która przepływa przez jeden z największych w Polsce parków krajobrazowych, zachwyciła nas pięknymi widokami i spokojem swych wód. Na trasie towarzyszyły nam kolorowe ważki i kaczki. Nasza obecność w ogóle ich nie krępowała. Niektórzy mieli szczęście trafić na przejeżdżającą nad rzeką kolejkę wąskotorową.
Po ośmiu kilometrach dotarliśmy do parku przy pięknym, ponad 700-letnim Pocysterskim Zespole Klasztorno-Pałacowym i Sanktuarium Matki Boskiej Pokornej w Rudach. Stąd przejechaliśmy nieopodal na ognisko. Ci, którzy twierdzili, że sezon komarowy już się skończył, zmienili zdanie, jak tylko wysiedli z samochodów. Pieczenie kiełbasek i chleba przerwał nam deszcz. Zanim większość uciekła, zaśpiewaliśmy Joli urodzinowe sto lat.
Pięcioro śmiałków uznało, że nie można tak łatwo się poddać, zwłaszcza że Grzesiek przywiózł gitarę i ziemniaki. Gdy ulewa zelżała, upiekliśmy ziemniaki w popiele. Czekając na ten wyborny przysmak, pośpiewaliśmy przy gitarze. Impreza była bardzo udana i w przyszłym roku znów chcemy popłynąć.
Relację napisały Marta z rejonu katowickiego i Hania z żorskiego, która została na pieczeniu ziemniaków