Sobota, 12 lipca 2014 godzina 8.00, amatorzy turystycznych wrażeń (prawie) w komplecie, zwarci i gotowi na dwudniową eskapadę w bezdyskusyjnie najpiękniejsze zakątki Beskidu Sądeckiego.
"Lato, lato ech że ty…"
W ten lipcowy poranek Pan Bóg pobłogosławił deszczem - ciepłym letnim deszczem. Co najmniej kilka razy i to w różnej konfiguracji słyszeliśmy „Nie ma złej pogody - jest tylko nieodpowiednie ubranie”. I tak też było. Co jak co, ale na wyposażeniu nie mogło zabraknąć i nie zabrakło, dobrego humoru, peleryny i smakołyków z domowego zapiecka – blok czekoladowy, hmmm… niech i on stanie się tradycją wspólnych wyjazdów.
Po generalnej modyfikacji planu ruszyliśmy w kierunku Nowego Sącza, gdzie spędziliśmy kapitalne przedpołudnie w Miasteczku Galicyjskim. Klimat miejsca, wystrój wnętrz dość płynnie przeniosły nas w atmosferę początków XX wieku … prawie słyszalny gwar miasteczka, okrzyki (choć może niekoniecznie) na cześć Franciszka Józefa i stukot okuć cesarskiej – królewskiej. O, jakbyśmy tam byli!
Ciekawe miejsca, interesujące historie, ale tym co z pewnością na długo pozostanie w pamięci będzie wizyta w strażackiej remizie, okraszona przezabawnym komentarzem przewodnika. Lubimy to!
Po wyczerpującym i obfitym we wrażenia zwiedzaniu czas na małe co nieco. Na swoje salony zaprasza Gospoda Galicyjska, a ta, bo jakże by mogło być inaczej, zachwyciła nas swoimi specjałami. Niechże tylko wymienić … żurek cesarski, bulion królewski, czy drzazgi ziemniaczane. Gdzie nam będzie lepiej?!
Wczesnym popołudniem ruszyliśmy w dalsza drogę. W drodze, choć trochę nie po drodze, ale cały czas do Rytra, wstąpiliśmy do Piwnicznej i tamtejszej pijalni wód. Piwniczanka nr 7 - brzmi dumnie!
Kierunek - Rytro!
A tam … „Przejaśnia się!”. Szybkie zakwaterowanie u Gaździny Genowefy zwanej Basią, mała regeneracja i wspólny posiłek. Plan na popołudnie i wieczór: spacer, wspólna modlitwa, również śpiewem, a na koniec małe biesiadowanie. Jako że i gitarrra z nami pojechała, śpiewanie odbyło się z rozmachem i na wesoło! Tańców nie było … tym razem ;)
Niedziela już pod znakiem słońca! Rozpoczęliśmy od wspólnej Jutrzni i Mszy Świętej. Nikt z nas się nie spodziewał, że aż tak bardzo wspólnej. W niedzielny poranek modliliśmy się razem z rodziną gospodarzy pensjonatu, w którym gościliśmy.
Jak się idzie po Beskidzie?!
Na Niemcową! I wyruszyl! Droga przyjemna, niezbyt wyczerpująca, malownicze okolice, a co ważniejsze trasa bez trudności orientacyjnych. Po jakiś 3 i pół godzinie dotarliśmy na sam szczyt, ale to chata pod Niemcową zatrzymała nas na błogie niedzielne lenistwo i kolejne już w tym dniu „śniadanie na trawie”. Byli jednak i pośród nas aktywiści, którzy postanowili rozegrać swój wielki mecz. Drużyna siatkarska jak się patrzy – kibice też niczego sobie!
Droga powrotna to już czas na modlitwę - 15.00 i Koronka do Miłosierdzia Bożego na wysokości 1001 m.n.p.m – bezcenne – i wspólne rozmowy, niemal na każdy temat.
Cali, zdrowi, zadowoleni, ba - nawet rozpromienieni - również słońcem ;) dość zaawansowanym wieczorem wróciliśmy do Krakowa.
Wszystkim za wszystko … za dobre słowo, za wspólny czas, za uśmiech, za modlitwę, za każdy przejaw wzajemnej życzliwości i troski, których nie sposób było nie zauważyć … Dziekujemy!
Zdjęcia udostępnili Iza, Diana, Magda, Dominik
Relacjonowała Iza