Dlaczego? Bo choć czasem wydaje się nam, że łatwiej byłoby wierzyć i ufać Jezusowi obecnemu na ziemi i żałujemy, że nie dane nam było Go słuchać i z Nim chodzić, to dzięki Duchowi Świętemu, którego posłał i perspektywie wieków, więcej wiemy i rozumiemy; jeśli się na Niego otwieramy. Ta myśl chyba najbardziej zapadła w nasze serca, w dużej mierze dzięki porównaniu: XXI wiek to 21. piętro wieżowca - dalej od fundamentów, ale widok rozleglejszy...
Żeby to sobie uświadomić musieliśmy oddalić się na chwilę od codzienności. Dlatego 2 marca wybraliśmy się do Palowic, by tam w najmroźniejszy, zimowy weekend przeżyć rekolekcje wielkopostne. Ta ukryta w lesie miejscowość leży bardzo blisko Tychów, Bojszów, a zwłaszcza Mikołowa i Łazisk, a mimo tego większość z nas zawitała do niej (i to z pewnymi problemami) po raz pierwszy. Zatrzymaliśmy się, a właściwie opanowaliśmy, dom parafialny przy przepięknym, zabytkowym, maleńkim kościele p.w. Trójcy Przenajświętszej. Ciepło nie było! Niektórzy z nas w ciągu dnia przypominali cebulki, a na noc przerabiali swoje czapki w szlafmyce. Ale byli i tacy, którzy cieszyli się, że mają cieplej niż w domu. Jednak w pamięci zostanie nam nie zimno, lecz serdeczność z jaką zostaliśmy przyjęci przez gospodarzy tego miejsca.
Dzięki księdzu proboszczowi, który opowiedział nam o swojej parafii, poznaliśmy m.in. historię kościoła, a nawet trochę jego sekretów. Bo choć wybudowany w 1606 roku, o czym świadczy zachowana z tego czasu belka, to w jego wnętrzu oraz wokół jest sporo elementów wykonanych współcześnie, w co trudno uwierzyć. Do tego „brak proporcji w częściach składowych budynku, a wszystko pasuje; krzywe, nierówne, nie trzyma się osi, a nie rozpada się, pełni swoją rolę” - jak zwięźle podsumowała jedna z uczestniczek rekolekcji. Więcej sekretów zdradzać nie będziemy, gdyż naprawdę warto odkryć je samemu. Poza tym może uda się spotkać małżeństwo pielęgnujące obejście kościoła i będące przykładem mądrego, wspólnego starzenia się: wspólna praca dla dobra społecznego, chroni od egoizmu w małżeństwie. No i skosztować rolad, gumiklyjzów i modryj kapusty, przygotowanych przez gospodynie. Gdyby ktoś jednak wolał oglądać kościół o zmroku, niech uważa! Okrążając go można uderzyć się w czoło o wystające elementy. „Pokora przyda się, gdy brak rozumu” - skomentowała miłośniczka nocnych spacerów.
Mimo starań mróz nie dał nam rady. Słońce świeciło, humory dopisywały. Spontaniczny, przedpołudniowy, sobotni spacer stał się okazją nie tylko do poznania okolicy, przewietrzenia umysłów i nabrania rumieńców. Leśne ścieżki usposobiły do rozmów o wszystkim, a tym samym do bliższego poznania. Do jezior, jak planowaliśmy, niestety nie dotarliśmy (mamy nadzieję, że latem się uda), więc pozostaje nam wierzyć słowom rekolekcjonisty, że niezamarznięte przypominają Mazury.
Czas wypełniony różnymi zajęciami szybko mijał. Dzielenie obowiązków uczyło odpowiedzialności za wspólnotę oraz jednoczyło i pozwalało odkrywać w sobie i innych cechy, których wcześniej nie zauważaliśmy, nie docenialiśmy. Samodzielne szykowanie śniadań i kolacji pozwalało na czynienie sobie drobnych uprzejmości. Jedzenia zresztą przywieźliśmy tyle, że bez zakupów przeżylibyśmy cały tydzień. Do tej pory czujemy smak humusu Ani i naleśników Uli. Ale „nie samym chlebem” żyliśmy, bo po co innego tam przecież pojechaliśmy.
Przez wszystkie dni rekolekcji ksiądz Tomasz Kusz przekonywał: „Masz w sobie Ducha!” I choć nie robiliśmy notatek i wiele cennych słów przepadło, to w głowach i sercach Duch Święty działał i odcisnął swoje ślady. Jego powiew czuliśmy w każdej chwili: podczas Eucharystii i dzielenia się Słowem Bożym w kręgach; w czasie konferencji i nakrywania do stołu; w trakcie spotkań przy kawie i omawianiu m. in. planów wakacyjnych; na Drodze Krzyżowej z ojcem Pio, prowadzonej przez Anię i Jarka. Najbardziej jednak podczas wieczornych Adoracji: piątkowej w ciszy (w intencji księdza Tomka) i chyba najmocniej, w trakcie sobotniej (w intencji osób nowych), przygotowanej przez Zbyszka.
Trochę ubolewaliśmy nad naszym niedoskonałym śpiewem, gdyż mimo wysiłków Darka i Dominiki, którzy wkładali w oprawę muzyczną całe serca, a wszyscy nie szczędziliśmy gardeł, to… ile osób tyle tonacji. Poza tym denerwowaliśmy się pierwszymi próbami bycia lektorem i w innych posługach przy ołtarzu, przełamywaliśmy onieśmielenie podczas spontanicznych modlitw. Był więc to także czas zdobywania doświadczeń na coraz większą chwałę Bożą.
Ostatecznie wyjechaliśmy z Palowic z przekonaniem, że były to dni podarowane nam przez Ojca z miłości. By umocnić w nas wiarę i nadzieję; i sens trwania we wspólnocie, mimo trudności i momentów zniechęcenia.
Na koniec kilka „obrazków”, które zapamiętaliśmy z nauk ks. Tomka (poza wspomnianym już wieżowcem):
♦ Obecny czas, to czas działania Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej - Ducha Świętego.
♦ Po raz pierwszy otrzymaliśmy Go na Chrzcie Świętym.
♦ Na co dzień otrzymujemy Go przez czytanie Słowa Bożego (Biblii), w Komunii świętej (podczas Eucharystii) i na modlitwie.
♦ Duch Święty (Bóg) jest w nas, w naszym wnętrzu, a nie obok nas.
♦ Dzięki Duchowi Świętemu doświadczamy tego, że Bóg jest kochającym Ojcem; niekoniecznie doświadczamy tego uczuciowo, ale mamy takie wewnętrzne przekonanie.
♦ Duch Święty jest jakby wiatr, który przychodzi skąd chce i podążą dokąd chce; jest jakby ogień, który rozpala; jest niewidoczny, ale widoczne są skutki Jego działania.
♦ Napełnianie nas darami przez Ducha Świętego, można porównać do napełniania powietrzem baloników - im więcej powietrza, tym bardziej widoczne i mają piękniejsze kształty.
Jeśli kogoś zaciekawiły powyższe „obrazki” odsyłamy do rekolekcjonisty, pewnie więcej pamięta ze swoich nauk ;) I pewnie chętnie się nimi podzieli, tak jak dzielił się z nami podczas konferencji i kręgów. Pokazał, że wszyscy podlegają słabości, zniechęceniu, lecz wierząc w Ducha Świętego i przyzywając Go, przybywa sił i mądrości do podejmowania dobrych decyzji, bez szkody dla duszy.
Wrażenia, wspomnienia, zwierzenia zebrała
Randa ;)