W niedzielny poranek 16 czerwca wstaliśmy bardzo wcześnie; niektórzy nawet przed wschodem słońca, który był o godz. 4:33. I wyruszyliśmy siedmioma samochodami do Wieliczki, aby tam sprawować Eucharystię w kaplicy św. Kingi.
Kaplica św. Kingi położona jest 101 metrów pod ziemią, ma wymiary 31 m * 15 m, a jej powierzchnia użytkowa wynosi 465 m2. Tak piszą o niej: „Najpiękniejsza, najokazalsza, najcudowniejsza. Blask kryształowych żyrandoli pada tu na misternie rzeźbioną posadzkę. Zapierające dech w piersiach płaskorzeźby i ołtarze odznaczają się niezwykłym artyzmem. Kaplica św. Kingi to perła w koronie Kopalni Soli Wieliczka i prawdziwy obiekt dumy górników”.
W kaplicy św. Kingi, w każdą niedzielę o godz. 7:00, jest sprawowana Eucharystia. Trzeba tylko stawić się pół godziny wcześniej przed szybem Daniłowicza. Potem zjazd na dół (za darmo), krótkie przejście i już jesteśmy na miejscu. Oprócz naszej ekipy jest sporo innych ludzi. Trochę się rozglądamy, robimy zdjęcia… W tym czasie nasi ministranci, lektorzy i kantor przygotowują się do Mszy św. No i zaczyna się Eucharystia. Oprócz ks. Tomka koncelebruje ją ksiądz z parafii, na terenie której położona jest kopalnia.
Po Mszy św. dalej podziwiamy kaplicę. No i uwieczniamy nasz pobyt w kaplicy św. Kingi. Na pierwszym zdjęciu nie wszyscy się znaleźli, więc robimy kolejne - już z ks. Tomkiem i ministrantami. Ale dopiero na trzecim jesteśmy w komplecie - zagadka: kto doszedł?
Wyjeżdżamy na górę. A tam tłumy ludzi w kolejkach. Słyszymy różne języki. Robi się gorąco, choć jest dopiero przed dziewiątą. Widzimy, że to był dobry pomysł przyjechać na poranną mszę. Jak się to mówi: „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”. Jeszcze kilka zdjęć przed wejściem do kopalni.
I jedziemy dalej - na parking na Kazimierzu krakowskim. Spacerujemy po dawnym centrum żydowskiego miasta. Wchodzimy do synagogi Remu, która obecnie na Kazimierzu jest jedynym miejscem modlitwy, w którym odbywają się regularne nabożeństwa. Jako, że mężczyźni muszą mieć nakrycie głowy w synagodze, niektórzy Panowie wypożyczyli sobie jarmułki.
Przy synagodze Remu jest cmentarz, który należy do najstarszych zabytków żydowskiej sztuki nagrobnej w Polsce.
Podążamy dalej, podziwiając kolejne synagogi już tylko z zewnątrz. Potem wstępujemy na „małe co nieco” - kawę, ciasto, lody…
Ostatnim punktem programu jest zwiedzanie fabryki Oskara Schindlera. Ten niemiecki przedsiębiorca zatrudniał w niej w czasie II wojny światowej zagrożonych eksterminacją Żydów. Dzisiaj mieści się tutaj Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. Prezentowana ekspozycja to opowieść, której bohaterami są Kraków, chrześcijanie i Żydzi. Można dużo by o tym pisać, ale najlepiej samemu to zobaczyć, przeżyć.... Bilety trzeba rezerwować wcześniej przez Internet, bo zawsze ciągną tu tłumy ludzi. Na ścianie dawnej fabryki wisi tablica z cytatem z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie, jakby cały świat ratował”. A Oskar Schindler uratował 1100 Żydów.
Relację napisała Kasia z rejonu tyskiego